Przejdź do treści

  Dni robią się coraz chłodniejsze i coraz większą przyjemność dają powroty myślą do czasu wakacyjnego. Szczególnie ciepłym wspomnieniem czaruje czas czerwcowo-lipcowego wyjazdu do Bułgarii i Rumunii, zorganizowanego w naszej parafii przez ks. Łukasza.      

Pewnego czerwcowego świtu zostaliśmy zabrani w fascynującą podróż na południe Europy. Przez Słowację i Węgry wjechaliśmy na teren Rumunii - do Oradei, gdzie spędziliśmy pierwszą noc naszego wyjazdu. Stamtąd przez Kluż-Napokę i Sybin dotarliśmy do Sofii. Na zwiedzaniu tego pięknego miasta upłynął nam dzień kolejny. Jednym z wyjątkowych miejsc, które zwiedziliśmy w drodze nad Morze Czarne był Monastyr Rylski, prawosławny klasztor pośród gór, gdzie otoczenie i klimat świątyni sprzyjały zadumie, refleksji i osobistemu zbliżeniu do Boga. 
Sozopol, nasze miejsce docelowe, przywitał nas ciemnoniebieską spokojną wodą i błękitem nieba - plażowanie, spacery, kąpiele w przejrzystym ciepłym morzu i basenie, rejs statkiem i różne drobne przyjemności, ściśle wypełniły kolejnych kilka dni. 
  Niewątpliwie jedną z większych atrakcji był jednodniowy wypad do Stambułu, pozostawiający niezapomniane wspomnienia, Hagia Sophia, Błękitny Meczet, Pałac Topkapi, targ egipski, rejs po Cieśninie Bosfor na granicy dwóch kontynentów, urok zielonych brzegów Azji - sprawiły, że niejednemu z nas zamarzył się dłuższy pobyt w tym mieście.
  Sozopol pożegnaliśmy poranną Mszą Św. sprawowaną przez ks. Łukasza nad stromym brzegiem Morza Czarnego, z cudnym widokiem na „naszą” niewielką zatoczkę i bezkres błękitnej wody  zlewający się z niebem. Powrót z bułgarskiego wybrzeża był dalszą częścią przygody. Po drodze zawitaliśmy do Doliny Róż, gdzie produkowany jest słynny olejek różany, róże co prawda już przekwitły, ale ich zapach zamknięty w fiolkach perfum pozostał i można było go zabrać do domu. Następnie wjechaliśmy ponownie do Rumunii, która ze swymi górzystym terenami jest bardzo ciekawym i malowniczym krajem. Spacer szerokimi arteriami Bukaresztu, pełnego monumentalnych i pięknych w swym majestacie budowli ukazał nam ciekawy kawałek historii tej części Europy. Kolejny dzień drogi powrotnej zawiódł nas do zamku Bran, w którym,  wg legendy, zamieszkiwał hrabia Drakula. W końcówce drogi powrotnej podjechaliśmy do Sighisoary gdzie wędrowaliśmy starymi uliczkami, kupiliśmy ostatnie pamiątkowe drobiazgi, i znowu dotarliśmy do Oradei. Stamtąd wróciliśmy już prosto do naszych domów.
       Te 11 dni dało wytchnienie od zabieganej codzienności, pozwoliło odpocząć i nabrać dystansu do siebie i codziennej pracy. Życie „w drodze” dało nam okazję by spotkać i bliżej poznać przyjaznych ludzi spośród naszego otoczenia. Ten wyjazd był po części odpoczynkiem, wypadem turystycznym, czasem szkołą przetrwania, i niejednokrotnie pielgrzymką. Duchowa opieka księdza Łukasza dawała nam poczucie, że Bóg czuwa nad nami w każdym zakątku świata.

 

MS

Tags
Zobacz także