Przejdź do treści

Zakończyliśmy rekolekcje parafialne, które prowadził ks. Piotr Krasuski, wieloletni kapelan szpitala powiatowego w Wołominie. Przez cztery kolejne dni głosił na każdej mszy świętej homilie, które mocno poruszały słuchających. Słychać było, że dzieli się tym, czego rzeczywiście doświadcza i czym żyje na co dzień. W niedzielę, 8 grudnia, korzystając z przypadającej na ten dzień uroczystości zachęcał nas do odnajdywania w Matce Bożej naszej matki, gdyż Ona, przez wielorakie trudne doświadczenia swojego życia stała się Tą, która wszystko zrozumie i utuli w każdym smutku. W poniedziałek Ksiądz Piotr przybliżył parafianom historię Cudu eucharystycznego w Sokółce, wskazując tym samym na żywego Jezusa obecnego w Eucharystii, dostępnego dla każdego z nas, na wyciągnięcie ręki. W kolejnym dniu usłyszeliśmy o ewangelicznym, eschatologicznym sensie cierpienia. Wreszcie, w środę Ksiądz dzielił się z parafianami swoim doświadczeniem zarówno pięknego jak i strasznego człowieczeństwa, z którym zetknął się w swojej pracy duszpasterskiej. Pytanie brzmiało - co stanowi o wielkości człowieka? Częściowo odpowiedzią na to pytanie była SŁUŻBA drugiemu człowiekowi.
Swoje rozważania Ksiądz Piotr obrazował przykładami ze swojej pracy, co pobudzało wyobraźnię słuchających i skłaniało do konkretnej refleksji nad własną sytuacją życiową. Dziękujemy Księdzu Piotrowi za tak mocne słowa zachęcające nas do stałego nawracania się.


Dla zainteresowanych innymi świadectwami Rekolekcjonisty zamieszczamy poniżej fragment bloga Księdza Piotra.

NA KAŻDEGO PRZYJDZIE TAKI MOMENT...
W życiu nie ma przypadków (przypadki są tylko w gramatyce). Dzisiejszej nocy miałem wezwanie, pacjentka, starsza, schorowana pani domagała się księdza, bardzo chciała przystąpić do sakramentu Pojednania i przyjąć Komunię Św. Gdy do niej przyszedłem, dosłownie niemal w tej samej minucie przyjęto pacjenta w agonalnym stanie, rozpoczęła się reanimacja, a ja będąc obok mogłem udzielić mu Sakramentu Namaszczenia Chorych i warunkowo rozgrzeszenia.

    Dziś bardzo podobna sytuacja na porannym obchodzie. Jestem z wizytą u chorych, ten sam oddział i nagle poruszenie personelu, reanimacja i niestety kolejny pacjent odchodzi. Ale ten świat opuszcza namaszczony Bożym Miłosierdziem, bo będąc obok, mogłem czynić względem niego swoją posługę.
    Odwiedzając oddziały, rozmawiając z pacjentami, czasem dotykamy tematów kruchości ludzkiego życia. Po południu będąc już na innym oddziale, spotkałem znajomego, walczy z chorobą nowotworową. Podczas naszej pogadanki opowiedziałem mu o tych zdarzeniach. Wtedy on powiedział do mnie następujące słowa:
    - Wie ksiądz co? Może ksiądz pomyśli, ze to niedorzeczne, ale czasem to im zazdroszczę. Ja też już nie raz mam dość i z chęcią „zebrałbym swoje tobołki i poszedł na tamtą stronę”. Wydaje mi się, że jestem na to gotowy, nie boję się. A do tego mam już czasem dość bólu, niepewności… Jednak to byłoby za łatwe. Skoro jeszcze żyję, wbrew lekarzom, bo ci już pogrzebali mnie ponad rok temu, to widocznie Bóg ma jakieś plany względem mnie. Jakie? Jeszcze nie wiem jakie, lecz wiem, że nadal muszę żyć.
    I tak naprawdę to trudniejsza droga – walka o życie, niż odejście.
Źródło: /http://piotrkrasuski.bloog.pl/
 
Tags